• Facebook
  •  

Dobrymi chęciami…

20/10/2017 15:59, autor Piotr Buras

Ludzka pamięć to fascynujące zjawisko, szczególnie jeśli zastanowić się nad tym jakie rzeczy zdarza nam się pamiętać po latach. Z powodu pewnych wydarzeń, do których wrócę później, przypomniała mi się ostatnio jedyna scena jaką zapamiętałem z oglądanego wiele lat temu filmu katastroficznego „Dzień Zagłady”[i]. Film ten przedstawia sytuację w której w kierunku Ziemi nieubłaganie zmierza potężna asteroida. Skutkiem spotkania naszej planety z takim obiektem miała być oczywiście zagłada większej części ludzkości, wraz z cała stworzoną przez nią cywilizacją. Sceną która ostała mi się w pamięci była ta w której prezydent Stanów Zjednoczonych, grany przez Morgana Freemana, wygłasza przemówienie do narodu w którym obwieszcza, iż pomimo nadchodzącej katastrofy, życie obywateli ma się toczyć bez zakłóceń. Zapewnić miał to dekret na mocy którego, między innymi, zamrożone zostają ceny i płace, tak by nikt nie próbował dorabiać się na zaistniałej sytuacji.

Tym co sprawiło, że akurat tę konkretną scenę mój umysł postanowił zachować w pamięci, był zapewne potężny dysonans poznawczy jaki przeżyłem pod jej wpływem. Uderzyło mnie to, że autorzy tej niekoniecznie niskobudżetowej produkcji uznali, że akurat taka reakcja przywódcy najpotężniejszego państwa na świecie jest na tyle prawdopodobna, że postanowili umieścić ją w filmie. To było na całe lata zanim w ogóle podjąłem decyzję o studiowaniu ekonomii, ale już wtedy potrafiłem bez trudu wyobrazić sobie katastrofalne skutki takiego dekretu. Skutki wynikające ze zignorowania fundamentalnych praw rządzących zachowaniem racjonalnie działających ludzi.

Wyobraziłem sobie wtedy co ja bym zrobił, będąc ciężko pracującym obywatelem Stanów Zjednoczonych, który właśnie dowiedział się, że w perspektywie tygodni czy miesięcy jego życie najprawdopodobniej zakończy się w spektakularnym kosmicznym kataklizmie. W zależności od pewnych zmiennych, takich jak sytuacja rodzinna, osobiste przekonania i posiadane oszczędności, prawdopodobnie zrobiłbym jedną z dwóch rzeczy: zorganizował dla siebie i bliskich możliwie jak najbardziej bezpieczne schronienie, trzymając się choćby cienia nadziei na przetrwanie katastrofy lub też używałbym życia możliwie jak najbardziej intensywnie w ostatnich dniach jego trwania. Te skrajnie odmienne strategie łączą dwie istotne rzeczy. W obu sytuacjach najprawdopodobniej zrezygnowałbym z wykonywania pracy zarobkowej oraz zgłaszałbym o wiele wyższy indywidualny popyt na różnego rodzaju dobra.

O ile moje potencjalne zachowanie w obliczu nadciągającej zagłady byłoby na poziomie indywidualnym dość racjonalne, a przynajmniej zrozumiałe, to przyjęcie podobnej postawy przez większość społeczeństwa stwarzałoby pewne problemy. Osoby postanawiające zrobić wszystko by przetrwać kataklizm zapewne starałyby się jak najszybciej zgromadzić niezbędne zasoby, takie jak żywność, woda i materiały budowlane. Osoby stawiające na bardziej hedonistyczne pożegnanie ze światem zapewne również szybko udałyby się na zakup artykułów pierwszej potrzeby, obok innych, nie mniej przydatnych z ich perspektywy dóbr. Nie potrzeba tutaj potężnej wyobraźni by przewidzieć jak by się to skończyło – niekończące się kolejki, półki sklepowe świecące pustkami oraz brutalna rywalizacja o zasoby, przyćmiewająca wszystko co dotychczas mogliśmy zobaczyć na popularnych w Internecie nagraniach z czarnopiątkowych wyprzedaży. Nie pomagałby tu fakt, że większość ludzi jednocześnie przestałaby przychodzić do pracy. O ile jestem w stanie, choć nie bez trudu, wyobrazić sobie społeczeństwo funkcjonujące w sytuacji w której ja przestałbym się pojawiać codziennie w biurze, o tyle nie mogę powiedzieć tego samego o wszystkich lekarzach, śmieciarzach, pracownikach fabryk czy kierowcach ciężarówek dostarczających żywność do sklepów. Raz opróżnione półki pozostałyby puste, zapewne aż do momentu w którym nadciągająca asteroida litościwie uwolniłaby ludzkość z objęć głodu, nędzy i rozpaczy.

Nie jest to jednak nieunikniony scenariusz. Już na lekcjach podstaw przedsiębiorczości w szkole średniej miałem okazję dowiedzieć się, że przedsiębiorstwa nie czekają biernie aż gwałtowny wzrost popytu opróżni ich magazyny, tylko dostosowują się do zmian poprzez podniesienie cen. W sytuacjach kryzysowych uniemożliwia to nabywanie przez konsumentów znacznych zapasów produktów pierwszej potrzeby. Zwyczajnie nie starcza im na to oszczędności. Muszą oni w tej sytuacji zrezygnować z części zakupów których dokonaliby przy dawnej cenie, zostawiając tym samym innym klientom możliwość nabycia tych dóbr. Z drugiej strony wyższa cena skłania producentów do większego wysiłku w celu dostarczenia zasobów na które jest zgłaszany wyższy popyt. To z kolei przekłada się także na wyższe płace pracowników mających te dobra wyprodukować. Może to być dostateczny bodziec by skłonić część pracowników do dalszego dostarczania niezbędnych innym dóbr i usług, nawet w obliczu nadciągającej katastrofy. Zwłaszcza iż dodatkowy dochód może być w tej sytuacji niezbędny by pozyskać potrzebne zasoby przy rosnących cenach.

Ta niezwykła zdolność mechanizmu rynkowego do alokacji zasobów dokładnie tam gdzie są najbardziej potrzebne sprawia, że nigdy nie byłem w stanie zrozumieć jak ktoś może chcieć ją ograniczyć, szczególnie w sytuacji w której taka efektywna alokacja jest szczególnie istotna. Wspomniana wyżej scena z filmu była prawdopodobnie pierwszym momentem w którym uświadomiłem sobie, że ludzie kierujący się nawet najbardziej szlachetnymi intencjami, potrafią nieświadomie wyrządzić innym ogromną krzywdę, szczególnie jeśli w swoich decyzjach ignorują prawa którymi rządzi się ludzkie działanie. Niestety, z czasem zacząłem dostrzegać coraz więcej tego typu sytuacji.

Powodem dla którego przypomniała mi się scena z filmu obejrzanego przed laty były docierające do mnie doniesienia medialne na temat sytuacji w rejonach Stanów Zjednoczonych dotkniętych katastrofalnymi w skutkach huraganami. Jedną ze szczególnie nagłaśnianych rzeczy w tym kontekście było coraz częste występowanie zjawiska określanego w języku angielskim jako „price gouging”. Określenie to odnosi się do gwałtownego wzrostu cen powyżej poziomu powszechnie uznawanego za przyzwoity[ii].

Konsumenci w stanach dotkniętych huraganami zaczęli zgłaszać, że ceny pewnych dóbr i usług znacznie wzrosły w momencie nadejścia kataklizmu. Szczególnie dotyczyło to produktów pierwszej potrzeby, takich jak żywność, woda i paliwo oraz biletów na loty pozwalające wydostać się z rejonów objętych zagrożeniem. Liczba skarg była tak duża, że prokurator generalna Florydy, stanu w którym istnieją przepisy zabraniające podnoszenia cen pewnych dóbr w trakcie kryzysu, powołała specjalną infolinię wyłącznie do przyjmowania zgłoszeń dotyczących tego jednego problemu[iii].

Pewną ironią jest to, że niektóre doniesienia medialne z Florydy jednocześnie z wieściami o osobistej krucjacie pani prokurator przeciwko przedsiębiorcom podnoszącym ceny informowały również o coraz częściej występujących w tym regionie niedoborach produktów pierwszej potrzeby[iv].

Niestety, nie zauważyłem by ktoś zwrócił uwagę na związek pomiędzy tymi dwoma faktami. Występujące niedobory były przynajmniej w części konsekwencją przepisów sztucznie utrzymujących ceny poniżej ich rynkowego poziomu. Po tym gdy stało się już pewne, że huragan niedługo nadejdzie nad dany rejon, konsumenci którym udało się dotrzeć do sklepów jako pierwsi kupowali znaczne ilości wciąż tanich dóbr, by zgromadzić bezpieczne zapasy dla siebie i rodziny lub odsprzedać je z zyskiem tym którzy nie zdążą się zaopatrzyć[v]. Niemal cała korzyść ze wzrostu popytu została przejęta przez spekulantów działających w szarej strefie, zamiast służyć zmotywowaniu dostawców do zwiększenia podaży. W konsekwencji dostęp do dóbr stał się trudniejszy, a ich podział mniej równy niż w sytuacji w której sprzedawcy od razu podnieśliby ceny.

Jakie lekcje mogą z tej sytuacji wyciągnąć osoby, które są zaangażowane w podejmowanie decyzji cenowych w przedsiębiorstwach? Moim zdaniem, przede wszystkim warto mieć świadomość, że nie zawsze istnieje konflikt pomiędzy maksymalizacją zysku, a etycznym zachowaniem. Czasem to właśnie dążenie nakierowane na osobistą korzyść może przynieść społeczności najwięcej pożytku, nawet w ekstremalnych sytuacjach. Z drugiej strony nie można oczekiwać, że takie działania będą przez wszystkich właściwe zrozumiane. Zarówno postawa służb stanowych w rejonach dotkniętych katastrofą, jak i liczne reakcje konsumentów gotowych do bojkotu przedsiębiorstw w których odnotowano incydenty podnoszenia cen, wskazują na to, że czasem powstaje konflikt pomiędzy robieniem tego co jest zarówno zyskowne jak i korzystne społecznie, a tym co jest przez społeczeństwo pozytywnie postrzegane. Dlatego nie dziwi postawa wielu dużych przedsiębiorstw, które zwiększyły dostawy do stanów dotkniętych kataklizmem, jednocześnie nie podnosząc cen. Często przytaczanym przykładem są tutaj linie lotnicze, które wyłączyły automatyczne dostosowywanie cen do rosnącego popytu dla lotów z rejonów zagrożonych, jednocześnie zwiększając liczbę lotów i to nawet pomimo tego, że nie obowiązywały ich stanowe przepisy zabraniające podnoszenia cen. Taka decyzja wbrew pozorom może być dla nich korzystna. Rezygnując z maksymalizacji krótkoterminowego zysku w jednym z obszarów działań zabezpieczyli się przed poważnym uszczerbkiem na wizerunku.

Powyższe przykłady są kolejnym argumentem za tym, że decyzje cenowe rzadko mają charakter jednowymiarowy. Oprócz oczywistego motywu zwiększania zysku, czasem zahaczają one również o kwestie etyczne, prawne i wizerunkowe. Dlatego nie da się przecenić znaczenia szerszego spojrzenia na tę sprawę i możliwości zebrania i ocenienia jak największej ilości informacji mogących pomóc nam w podjęciu właściwej decyzji. Czasem warto też spojrzeć na swoje działania z perspektywy klienta i zastanowić się nad tym jak on oceni kierujące nami intencje. Szczególnie jeśli zależy nam na długotrwałej relacji, a nie jedynie na wyrobieniu targetu na ostatni kwartał.

 

Źródło zdjęcia: https://unsplash.com/photos/5477L9Z5eqI

[i] Oryginalny tytuł: Deep Impact. Film wyreżyserowany przez Mimi Leder w 1998 roku.

[ii]  https://en.wikipedia.org/wiki/Price_gouging

[iii]  https://www.youtube.com/watch?v=xjnUXjG8xCo

[iv]  https://www.youtube.com/watch?v=gn6NSTCA840

[v]  https://www.youtube.com/watch?v=qkB36-qblQA